Marcin Prokop
Prezenter telewizyjny
Jest Pan jednym z najbardziej rozpoznawalnych prezenterów w polskiej telewizji. Na swoim koncie ma Pan również prowadzenie znanego i lubianego „Automaniaka”. Czy docelowo myślał Pan o karierze w mediach związanych z motoryzacją?
Moja przygoda z „Automaniakiem” była czystym hobby, nie traktowałem tego jako aktywności zawodowej. Po prostu, tematyka motoryzacyjna zawsze była mi bliska, więc jeśli miałem okazję pogadać na ten temat i czasami pospierać się z kolegami z redakcji, a przy okazji protestować różne auta, których w przeciwnym wypadku pewnie bym nigdy osobiście nie poznał, to grzechem byłoby z takiej opcji nie skorzystać. Przez pewien czas pisałem też felietony do magazynu „Auto, Motor i Sport”, ale temat motoryzacji nigdy nie był u mnie pierwszoplanową, zawodową sprawą.
Wspominał Pan wielokrotnie, że Pana serce bije w stronę do klasyki. Czy jest Pan tego zdania również w temacie elektroniki w aucie? Według Pana ona raczej pomaga czy przeszkadza kierowcy?
To zależy. Jeśli ktoś jest doświadczonym kierowcą, który lubi prowadzić i zdobywał ostrogi na autach bez elektronicznych wspomagaczy, to raczej będzie poirytowany próbami „niańczenia” go przez jego własny samochód. Osobiście wyłączam większość tego typu systemów, jak asystent zmiany pasa, przypominanie o znakach drogowych, sugerowanie przerw na odpoczynek, podpowiedzi dotyczące ekojazdy itd. Bardziej mnie one rozpraszają niż pomagają. Ale z drugiej strony, bardzo sobie cenię w moim codziennym aucie na przykład opcję pre-safe, która w sytuacjach awaryjnych, na przykład przy potrzebie gwałtownego hamowania, reaguję szybciej niż kierowca i parokrotnie miałem okazję to odczuć. A z systemów podnoszących komfort, używam czasem aktywnego tempomatu, zwłaszcza na długich, autostradowych trasach. Lepiej to jednak działa za granicą niż w Polsce, bo u nas kierowcy są bardziej dzicy i nieprzewidywalni, więc tempomat potrafi się łatwo pogubić. Elektroniczne systemy nie mogą jednak wyręczać kierowcy w jego umiejętnościach.
Uważam, że każdy powinien przynajmniej od czasu do czasu przejechać się klasykiem bez wspomagaczy, żeby poczuć, jak auto bez elektroniki reaguje w różnych sytuacjach, nauczyć się odczytywać różne sygnały, na przykład utraty przyczepności. Kiedy wsiadam za kierownicę mojego „analogowego” BMW E30, które nie ma nawet ABS-u, ale ma 200-konny silnik, zaczynam czuć respekt przed maszyną i mieć świadomość własnych ograniczeń, więc włączam na drodze pełną koncentrację. W większości dzisiejszych samochodów wystarczy tylko jako tako „trafiać w czarne”, a resztę zrobi za nas elektronika – to nie służy poprawie umiejętności kierowców i często usypia ich czujność oraz skłania do szarżowania oraz robienia na drodze głupot w mylnym przekonaniu, że jestem mistrzem kierownicy i nic mi się nie stanie.
Oczywiście nie jest niczym odkrywczym fakt, że korzystając z produktów najwyższej jakości nie tylko przedłużamy żywotność samochodu, ale również poprzez to dbamy o nasze bezpieczeństwo na drodze. Czy w trosce o swoje auto również jest Pan bardzo uważny podczas dobierania produktów?
Tak, oczywiście, zwłaszcza zwracam uwagę na opony oraz oleje. Te pierwsze mają gigantyczny wpływ nie tylko na bezpieczeństwo, ale też na komfort prowadzenia auta i różnice pomiędzy słabymi, a dobrymi oponami są natychmiast wyczuwalne. Natomiast dobrze dobrany olej i jego częsta wymiana są kluczem do zapewnienia długowieczności i sprawności silnika.
Ma Pan jakieś swoje jak dotąd niespełnione motoryzacyjne marzenie?
Całe mnóstwo, ale jedno właśnie spełniłem – odebrałem Mercedesa A45S, czyli obecnie najmocniejszy, seryjnie produkowany kompakt. Nie rzuca się bardzo w oczy, a osiągami na torze potrafi wpędzić w kompleksy niejedno supersportowe auto. Natomiast w ostatnich latach moim ulubionym samochodem stał się nowy Ford Mustang GT – wielki, wolnossący, benzynowy silnik V8, manualna skrzynia, piękny design, kawał historii za plecami, no i niezła cena… w dzisiejszych czasach takie auto to już unikat. Zjechałem nim całą Amerykę w programie „Niezwykłe Stany Prokopa” i nigdy mnie nie zawiódł.