Home » Znani kierowcy » Nowe auto? Nie kupuj kota w worku
znani kierowcy

Nowe auto? Nie kupuj kota w worku

Jarosław Maznas
Jarosław Maznas

Jarosław Maznas

Dziennikarz stacji TVN Turbo

Przetestował Pan w swojej karierze mnóstwo różnych samochodów. Na co osoba, która siedziała za kółkiem tak wielu aut, zwraca uwagę wsiadając do każdego następnego pojazdu?

Pod względem technologicznym samochody różnych producentów stają się coraz podobniejsze. Często za odległymi od siebie markami kryją się bliźniacze rozwiązania, a jedynym wyróżnikiem jest logotyp i dlatego diabeł tkwi w szczegółach. W samochodzie odnajdujemy nagle jakiś detal, który sprawia, że akurat ten konkretny model uznajemy za lepszy od jego technologicznego klona. Czasami o ostatecznym wyborze decyduje zwykła słabość do danej marki. I wtedy zapada werdykt: remis ze wskazaniem na… Ekscytujące bywa też porównanie dwóch, trzech samochodów, wśród których jeden debiutował np. dwa lata wcześniej i odkrywanie technologicznej przepaści. Człowiek wtedy zdaje sobie sprawę, że to „tylko” dwa lata, a w ciągu tego czasu dokonała się technologiczna rewolucja.

W programie „Automaniak” sprawdzacie Państwo świeże auta. Jakie są zalety zakupu nowego samochodu z salonu?

Wybór nowego samochodu jest dla mnie oczywisty: gwarancja oraz świadomość tego, że nie trafiamy na produkt eksploatowany wcześniej nie do końca zgodnie z zaleceniami producenta. Zakup używanego samochodu zawsze, podkreślam to wyraźnie – zawsze – wiąże się z ryzykiem trafienia na jakąś historię, którą poprzedni właściciel chciałby przed nami ukryć. Rozumiem, że nie każdego stać na zakup wymarzonego nowego samochodu, ale często lepiej zadowolić się – tu podam konkretny przykład dla zrozumienia o czym mowa – nową Dacią niż używanym BMW. Pomijam wyjątki dotyczące tzw. klasyków kupowanych przez ludzi pasjonujących się motoryzacją.

W Waszym programie testy pojazdów wyglądają bardzo nietypowo. Jak natomiast należy poprowadzić jazdę testową, aby dowiedzieć się jak najwięcej o interesującym nas modelu?

Od początku lat dziewięćdziesiątych miałem przyjemność współpracować z grupą niemieckich dziennikarzy publikujących m.in. w legendarnym tytule „Auto motor und sport”. Oni wprowadzali mnie w tajniki procedur testowych, w których stosuje się odpowiednie narzędzia pomiarowe. Podczas tego typu testów samochody są poddawane dość ekstremalnym próbom – to trochę łączy „Automaniaka” z tamtym okresem mojej pracy (śmiech). Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że nigdy tego rodzaju testy nie są przeprowadzane na drogach publicznych. To dzieje się na zamkniętych obiektach – tory wyścigowe, lotniska. Dlatego kupujący nowe samochody często bywają zdani na nasze opinie. Inna sprawa, że mało kto decyduje się na tak ekstremalną jazdę, której świadkami są widzowie TVN Turbo.

Od kilku lat jesteśmy zasypywani najróżniejszymi gadżetami i technologiami przez producentów aut. Jak dostosować nowy samochód pod kątem jego zawartości? Jakie elementy wyposażenia są według Pana kluczowe, a jakie są już tylko dodatkiem czy fanaberią?

Dziewięćdziesiąt procent tzw. gadżetów uważam za przydatne, bo mają one wpływ głównie na nasze bezpieczeństwo. Niektóre poprawiają komfort podróży, co ostatecznie też przekłada się na jej bezpieczny przebieg. Jednak jest jeden element, który uważam za zbędny i przekonuję się o tym za każdym razem, gdy wsiadam do samochodu – łączę się przez Apple CarPlay i uruchamiam w telefonie Google Maps. Nawigacja w telefonie wciąż aktualizuje się i aktywnie dobiera optymalną trasę, a tzw. nawigacja fabryczna prowadzi nas zdezaktualizowanym programem po dziwnych drogach, omijając otwarte tydzień temu odcinki autostrad i dróg ekspresowych. Można aktualizować nawigację w samochodzie, tylko po co, skoro trzeba za to płacić. Wiem, że niektórzy producenci oferują tę usługę bezpłatnie, ale to wciąż wyjątki.

Next article