Home » Znani kierowcy » Kontrolowana jazda
Znani kierowcy

Kontrolowana jazda

Karolina Pilarczyk

Pierwsza w Polsce licencjonowana drifterka nazwana przez środowisko polską królową driftu

„Drifting nauczył wytrwałości, cierpliwości i wiary w siebie”. O swojej pasji opowie nam Karolina Pilarczyk, pierwsza w Polsce licencjonowana drifterka nazwana przez środowisko polską królową driftu.

Zapach palonej gumy, samochód z 6-litrowym silnikiem, 700 koni mechanicznych pod maską… a za kierownicą kobieta. Jak do tego doszło że dziewczyna z Warszawy stała się królową driftu?

To była miłość od pierwszego wejrzenia! Ja nie mam w rodzinie żadnych tradycji motoryzacyjnych. Tata – informatyk, mama – aktorka, brat – informatyk, a ja studiowałam zarządzanie i informatykę. Całe życie konkurowałam głównie z mężczyznami, dlatego jak tylko zrobiłam prawo jazdy, to nie chciałam usłyszeć: „baba za kierownicą”. Udałam się na kurs jazdy doszkalającej. Tam nagle poczułam, że jazda sortowa samochodami to jest właśnie to co chcę robić. Wtedy myślałam, że będę mistrzem w rajdach samochodowych WRC (World Rally Championship). Nadużywałam jednak ręcznego, bo bardziej bawiło mnie ślizganie się autem niż jazda techniczna. Mój pilot chciał mnie za to zabić! I nagle zobaczyłam, że kontrolowany poślizg jest dyscypliną motosportową! Nie wahałam się nawet pięć minut, tylko kupiłam auto tylno- napędowe i tak się rozpoczęła moja przygoda i wielka miłość do driftingu.

Dzięki determinacji, ciężkiej pracy, pomocy wspaniałych ludzi jestem dumna z osiąganych celów. Jako jedyny polski kierowca driftingowy w historii, wystartowałam w wielu zawodach i pokazach na świecie. Europa, Japonia, USA to miejsca w których nie raz jeszcze wystartuję i sprawię wielką przyjemność fanom i kibicom.

Świat driftingu to jednak męskie środowisko. Ciężko było z „wkupieniem się w łaski”? Wygrane pomogły?

Początki były bardzo ciężkie. Panowie nie za bardzo chcieli mi pomóc. Bardziej ochoczo mnie krytykowali, niż wspierali. Do tej pory mi się nie wybacza błędów. Jak mój kolega popełni błąd, tzn. że mu nie wyszło. Jak ja to zrobię – nie umiem jeździć. Jak moi koledzy wyrywają pół samochodu tzn., że „mają jaja”. Ja jak miałam wypadek – znów – nie umiem jeździć. Do tej pory wielu panom ciężko przez gardło przechodzą słowa uznania. Tak – nie było łatwo. Na szczęście teraz otacza mnie coraz więcej cudownych zawodników, z którymi rywalizuję i trenuję. Trofea, tytuły, nagrody są bardzo przyjemne, lecz najważniejsza jest radość kibiców, ich uśmiech i piękna słowa płynące z wielu krajów świata. Ich uznanie jest dla mnie najważniejszą nagrodą.

Jak najlepiej wytłumaczyć czytelnikom drifting? Poślizg kontrolowany też nie wyjaśni wszystko.

To prawda – najszybciej powiedzieć, że drifting to poślizg kontrolowany. Najważniejsze jest jednak to co się za tym kryje. Tu nie chodzi o to, że wyprowadzę samochód z poślizgu i nie będę miała wypadku, więc driftuje. Tu chodzi o to, że panuję nad samochodem w poślizgu tak samo jak nad samochodem o pełnej przyczepności. Jeżeli chcę dojechać do tej konkretnej ściany, a następnie do tego konkretnego pachołka, to to robię, tylko nie przestaję utrzymywać auta w poślizgu.

Jak najwygodniej zacząć przygodę z driftingiem, wpierw samochód czy praktyka?

Ja zawsze rekomenduję zaczęcie od akademii driftu. Ta dyscyplina wygląda na bardzo łatwą i przyjemną, a często rzeczywistość już nie jest taka różowa. Wielokrotnie spotkałam się z sytuacjami kiedy koledzy budowali auta do driftu, a następnie nie radzili sobie za kierownicą i sprzedawali pojazd za połowę wartości. Myślę, że lepiej wynająć odpowiednio przygotowany samochód z instruktorem, który powie nam co robić i w ten sposób sprawdzić czy to jest to co chcemy robić. No a jak się złapie bakcyla, to nie pozostaje nic tylko wybudować własny samochód driftingowy.

Odłóżmy sferę sportu teraz. Jak bardzo zmienia się Karolina Pilarczyk kiedy wsiada za kierownice prywatnego samochodu?

O 180 stopni! Ja i Silvette (moje auto sportowe) na torze obie chcemy się wyżyć! Wiem, że to brzmi dziwnie, ale ja personifikuje moje auto. Czuje jaka ona jest dzika i chce szaleć. W przeciwieństwie do mojego auta prywatnego. To jest Chevrolet Camaro SS 6.2l V8. Pomimo ogromnego silnika, to niezwykle majestatyczne i wygodne auto. Rozsiadam się wygodnie, delektuję muzyką silnika V8 i tak spokojnie przemieszczam się do miejsca docelowego. Nie popieram szaleństw na drodze. Nie świadczy to o żadnych umiejętnościach kierowcy, tylko o jego głupocie i braku odpowiedzialności, co zresztą kilka razy było udowodnione. Osobiście kiedyś namówiłam jednego chłopaka, który na każdym rondzie i zakręcie jeździł bokiem, by wjechał na tor. Niestety nie poradził sobie, przerosło go to bardzo.

Drażni widok szarżujących kierowców za kierownicą?

Tak. Martwię się wtedy o innych użytkowników drogi, pieszych o siebie i oczywiście o swoje auto. Chcę by się trzymali ode mnie jak najdalej. Paradoksalnie, im szybciej jeżdżę na torze, tym spokojniej na ulicy. Wiem jak dużo innych czynników zaczyna wpływać na naszą jazdę – tu nie tylko umiejętności się liczą, ale też siły działające na nasz pojazd, temperatura nawierzchni i wiele innych aspektów, o czym często ci kierowcy nie mają pojęcia. Takim „wariatom drogowym” powinno się pokazywać filmy i zdjęcia z wypadków, by ich świadomość z tego co robią była większa. Posiadanie samochodu to jak posiadanie broni palnej, jedno i drugie urządzenie może zabić. Zatem rozsądek i odpowiedzialność jest najważniejsza.

Pojawiło się określenie „poślizg kontrolowany”, szkoły jazdy na specjalnych płytach uczą jak kontrolować samochód podczas poślizgu, aby uniknąć niebezpieczeństw. Uważasz że warto doskonalić się swoje umiejętności za kierownicą?

Tak, tak i jeszcze raz tak. Bądźmy szczerzy – jak auto wpada w poślizg nie mamy za dużo czasu na zastanawianie się co robić. Wtedy działa tzw.: „pamięć mięśniowa”. Można sobie to wyćwiczyć właśnie na takich płytach poślizgowych. Poza tym, jest to też świetne miejsce, by w bezpiecznych warunkach zobaczyć jak samochód zachowuje się w poślizgu. Teraz mocno pomaga nam elektronika, w którą wyposażone są pojazdy, ale dobrze zobaczyć co robić by jej nie przeszkadzać, a jak nie mamy wspomagaczy, to musimy się nauczyć zachowań, które są wbrew odruchom bezwarunkowym. I tu przydałoby się trochę więcej wizyt, niż tylko jedna, na takiej płycie. Uważam, że powinno się takie szkolenia robić kilkakrotnie podczas kursów na prawo jazdy.

Next article